Legenda mówi, iż był to człowiek bogobojny i pracowity. Gdy kanclerz Szydłowiecki objął we władanie Opatów, sprowadził go natychmiast i polecił założenie miejskich wodociągów jednocześnie zastrzegł, że zapłata będzie zależała od jakości wykonanej pracy. Legenda głosi, że Morawa musiał na kilka dni wyjechać z Opatowa i jeden z odcinków został wykonany opieszale i niestarannie, winę ponosili miejscowi robotnicy. Gdy prace dobiegały już końca, na feralnym odcinku doszło do poważnej awarii, kanclerz obarczył odpowiedzialnością Morawę i znacznie zmniejszył jego zapłatę.
Ten zaś, uniesiony honorem, włożył na siebie długi wór pokutny, wszedł do kolegiaty i na oczach zebranego ludu powiedział: Bóg mi świadkiem, że niesłusznie zostałem skrzywdzony. Dlatego rzucam klątwę na to miasto. Na wieki wieków będą się tu walić ulice i będzie dochodzić do awarii wodociągów.
Minęły wieki, a klątwa trwa nadal i wciąż w mieście dochodzi do awarii sieci wodociągowej.
("Głos Opatowa" 1994)